O mnie

Moje zdjęcie
Jestem Madzia, ale wołają na mnie Madzialena :3. Na bloguoddaje swoje uczucia i przy okazji można je poczytać. Zapraszam do komentowania i oceniania wpisów, Ciao ;D

wtorek, 21 sierpnia 2012

3"Wyznanie"

"Wyznanie"

******(El.)
-Spakowana?-mój brat zapytał mnie gdy jeszcze spałam
- Śpiąca-rzuciłam w niego czymś co było pod ręką i przewróciłam się na drugi bok- wiesz chyba spakowanie 600 kartonów i 12 walizek ni zajmie mi minuty- warknęłam
-Dobrze, dobrze. Siostruniu…
-Co gówniarzu?-zaśmiałam się pod nosem
- Hej nie mów tak do mnie! Ja do ciebie grzecznie, miło, opiekuńczy młodszy brat, martwi się o swoją starszą siostrę, a ty.. no proszę, nie wiedziałem że taka jesteś.
-Hej, to że ty nie musisz spać i w nocy szukasz dla mnie zwierząt, nie oznacza, że ja jestem taka sama!
-Dobrze, pomóc ci się spakować?
-Skoro nalegasz…- zaczęliśmy się śmiać
- Dobra będziemy mieszkać na 4 piętrze, w podziemi mamy 4 pomieszczenia dla siebie, piwnice, gdzie korytarz jest wspólny, wózkownie, i 2 pomieszczenia gospodarcze. A’propos musisz brać te wszystkie kartony?
- No w sumie… co tydzień będziemy tu wracać. A jeszcze jak będzie ta rozprawa to zwolnię się z lekcji na tydzień, muszę się do niej przygotować.
-Dobrze, ale.. co to za ubrania- wyjął z mojej osobistej szuflady czarne koronkowe majtki i króciutką imprezową sukienkę- uu siora nie znałem cię od takie strony. Myślałem, że chodzisz w ciemnych renesansowych sukniach.
-Teraz to się zachowałeś jak jakiś gówniarz. Kupiłam dużo ciuchów do szkoły, bo przecież nie będę chodziła w tym na lekcje. Oh… ma 500 lat a zachowuje się jak 5 latek!
- Nie denerwuj się tak! Przepraszam. Zajmuję się już szafą ze spodniami.
Jak on mnie denerwuje! Po co ja go zmieniałam. Umarłby w męczarniach, ale przecież to mój braciszek. Heh jeśli 500 letniego wampira można nazwać braciszkiem.

***(Meg)
-Siora! Jest 14:30, dziewczyny będą za 30 minut, a my jeszcze nie mamy prezentu!
-Sorry Alex, a masz cos dla nich wymyślone?
-Ta, zwierzaka. Tylko jakiego?
-Świnki morskie! 2! O jakie będą słodkie..
-Masz rację. Chodź, pojedziemy do zoologicznego.
Ubrałam się i weszłam do samochodu, dziś kolej Alex. Muszę wykonać listę.
-Alex masz kartkę i długopis gdzieś?
-Raczej tak, poszukaj w schowku.
-Spoko.
Znalazłam, no to co będzie im potrzebne. Hmm .. 2 świnki, 2 klatki, 2 piski, 2 poidełka, 2 karmniki.. co jeszcze? Co jeszcze?
-Meggie, co tam piszesz?
-Listę co trzeba kupić.
-A masz tam zapisane jedzenie i witaminy?
- A no tak!  I jeszcze coś, żeby po tym chodziły i załatwiały się.
-to się nazywa trociny- i zaczęła się śmiać
Ok. Chyba tyle. Mam nadzieję że im się spodoba.

****** (El)
Dojechaliśmy do Seattle. Duży blok. Wchodzimy do środka, najpierw zanieśliśmy do piwnicy kilka kartonów ( z 500 wybrałam tylko 30 najpotrzebniejszych) i weszliśmy do windy. 4 piętro numer 19 i 20. Na końcu korytarza. Rozdzieliliśmy się, przekręciłam zamek od drzwi i moim oczom ukazało się małe, przytulne mieszkanko. Dogi korytarz, po lewej szafka na buty i wieszaki, na końcu po prawej duża szafa, a naprzeciwko wejścia łazienka, toaleta. Przedpokój zakręcał w lewo do kuchni. Po prace stronie, gdy się zamknęło drzwi był mój pokój. Naprzeciwko kanapa, po prawej komoda, biurko i szafa, po lewej mała półeczka na książki. NA łóżkiem było okno. Wyszłyśmy z mojego pokoju. Za szafką na buty znajdował się pokój Angel. Po lewej 2 szafki, po prawej długa szafa i biurko. Naprzeciwko znajdowało się łóżko. Salon. W oczy rzucała się kanapa naprzeciwko wejścia, a po lewej 2 fotele i ława. Naprzeciw kanapy stał wielki regał z dużym telewizorem LCD.
-Miło tu- uśmiechnęła się Angel. Miała świeczki w oczach.
- Co się stało?
- to przypomina mi miejsce gdzie żyłam zanim zostałam anielicą.
-Przytul się do mnie.
- O, El. Cieszę się, że jesteś ze mną.
-Nie to ja się cieszę, że cię poznałam.
Tuliłyśmy się tak, dopóki chłopaki nie weszli.
-Czadowy macie domek. My również. To co jakaś mała imprezka na rozpoczęcie nowego życia?
-Mercury! Wróć na Ziemię!
-Dawno już to zrobiłem, a ty mnie potem uratowałaś.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Tak to było to. Szkoła, chłopaki, rodzina. Będzie dobrze, może.. może znajdę moje córeczki.

***(Alexis)
Rozległo się pukanie. To pewnie dziewczyny.
-Alex ja otworzę- krzyknęła Lil
-Dzięki kochana!
-Gdzie Meg i Alex?- tak to była Beth.
-Nasze prezenty mamy schowane w samochodzie później je przyniesiemy- a to była Mon.
-Dobra, wejdźcie do salonu.
Na stole leżały chipsy, paluszki, żelki, cukierki, m&m's, 3 różne ciasta i 2 torty. Na jednym było napisane Beth i Monica, a na drugim Alexandra i Margaret.
-Hej skarby! Sto lat!- moja Mon.
-Misiek, najlepszego, kochamy- odpowiedziała za nas Meggie.
-No dziewczynki, czas na prezenty- powiedziała mama.
-To ja pierwsza-wykrzyknęła Lilian.- Siostry to dla was. Komplet biżuterii.
Każda z nas dostała kolczyki, naszyjnik i bransoletkę. Meg fioletowy komplet, ja błękitny. Kochałyśmy te kolory.
-Dzięki- powiedziałyśmy równocześnie
- A to dla Beth i Mon.
- O Lil nie trzeba było.
- Śmieszne koszuli z napisem „Shut up” czarno-biała, a druga „I think, I’m allergic to mornings” biało-brązowa.
-Lil jesteś super!
- Córeczki, wiem jak to jest mieć jeden samochód na 2, więc kupiłam wam drugi. Taki są, tylko, że czarny- tamten był srebrny- podzielicie się. A do tego macie po 100 złoty.
-Mamo jesteś wspaniała!
- A dla blondyneczek są bony do ich ulubionego sklepu. O wartości 300 złoty.
-Pani Martho, jest pani wspaniała!
-A to nie wszystko, Meg leć po nasz prezent.
-Już!
Po 5 minutach rozległo się kwiczenie, do salonu Meggie wniosła 2 klatki żółtą i czerwoną.
-Proszę to dla ciebie Beth- podałam jej czerwoną klatkę- Ta w środku to Bella- powiedziałam
- Mon, to jest Moly. To są wasze prezenty- powiedziała Meggie. Dziewczyny wydawały się zaskoczone- nie podobają wam się prezenty?
-Nie są świetne, ale mamy takie same dla was!
Monica pobiegła do samochodu i wniosła 2 śliczne świnki morskie.
- Dla Meredit jest Farcik, a dla Alexis Tody.
-Kocham was!
-My was również
-Może się przebierzecie na dyskotekę? Już 16:30. Za godzine przyjdą chłopaki.
- A no tak!
-My powiedziałyśmy Mike’owi..
-..i Roy’owi, żeby przyjechali tutaj- dokończyła Mon
- Ale jest jeszcze jedna sprawa, o której wam musimy powiedzieć. Mon jesteś gotowa?
-Tak. Zauważyłyście, że w naszej rodzinie jest dużo osób rudych.
- No ta- nie wiedziałam o co im chodzi
- Jesteśmy lisicami, zmieniamy swój kształt, a blondynkami jesteśmy bo urodziłyśmy się w zimie. Możemy być zwierzęciem kiedy chcemy, ale robi to tylko w słusznych sprawach
Zatkało nas. To nasze przyjaciółki. Nie bały się nam tego powiedzieć
-Zmienia to coś? Możecie się z nami przyjaźnić?- z niezręcznej ciszy wyrwała nas Meg
-No tak
- To teraz dla nas się liczy, a teraz chodźcie się przebrać.

2 komentarze: