6"Podjęta decyzja"
Przepraszam wszystkich! zaszła mała pomyłka tam gdzie jest 1999 powinno być 1996. Pomyliłam się z datą moich urodzin, przepraszam! Mam nadzieję, że to przeczytacie, jeszcze raz przepraszam i liczę na komentarze!
-Skąd znałeś moja myśli- zdziwiłam się
-Potrafimy czytać w myślach wybranek-powiedział Kev- chyba że
są stworzeniami nad przyrodzonymi.
-Tak jak Mon i Beth?
-Dokładnie, Brandon i Nicolas nie znają ich wspomnień i
myśli.
-Super!-krzyknęły lisice w tym samym czasie.
-Lil moglibyśmy pogadać?- zapytał mój chłopak
-Spoko
*** (Lil)
-No, o co chodzi?
-Słuchaj, takie małe pytanie. Dlaczego dziewczyny się jeszcze
nie przemieniły?
-Nie wiesz- zapytałam jakby to było oczywiste- przyjmują
Vercune, co miesiąc ich matka to przywozi do nas.
-I jak ją przyjmują?
-W płatkach śniadaniowych lub soku. Jest ona bezsmakowa.
-A one wiedzą, że..
-Że ją przyjmują? Tak mama jest pielęgniarką i powiedziała o
jakiejś chorobie.
-Miałem na myśli czym są?
-Nie, w 17 urodziny ciocia El przyjedzie i wytłumaczymy to
wszystkie. Leków już też nie będą przyjmowały.
-Dzięki Lil! Jesteś wielka.
*** (Eleonora)
Siedziałam w domu i oglądałyśmy coś z Angel w telewizji.
-Zjedz to! Jesteś hybrydą, powinnaś się przyzwyczaić! Co
będziez jadła w szkole?
-Hej! A ty?
-Ja jem!- i wepchnęła do buzi spory kawałek ciasta z bitą
śmietaną -teraz twoja kolej.
- Dobrze… Ughh, raz kozie śmierć!- spróbowałam - pycha! Masz więcej?
-No pewnie.- uradowała się- w niebie byłam kucharką, to był
mój popisowy numer.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, myśląc, że to chłopaki
podeszłam do wejścia.
-Hej, zrobiłyśmy cisto chce…. Emanuel?!- co ona tu robiła?
-Tak ciotko. Podjęłam postanowiłam walczyć, 2 rundy w
pierwszej ja i Margaret- nagle błysnęły jej oczy- w 2 Alexis ktoś kogo sobie wybiorę
Znałam to spojrzenie coś knuła.
-Zgoda. Kiedy?
-W ich następne urodziny, w Colosseum.
-Ale będą miały 17 lat, wtedy dopiero mam je szkolić i wyssać
Vercune z ich organizmu!
-Trudno..- i uciekła
Muszę zadzwonić do Marthy, ale to nie dziś. Zadzwonię tak jak
zawsze w niedziele o 13:30, popytam się co u niej, u dziewczynek i opowiem o
Emanuel. Muszę się z nimi spotkać.
*** (Alexis)
Siedziałyśmy na schodach domu chłopaków i jadłyśmy mięso.
Planowałyśmy chytry plan. Wiedząc jak działa wpojenie chciałyśmy trochę podokuczać
naszym drapieżnikom. Zaczęła Beth jak najciszej, by tylko oni nas słyszeli.
-Wiecie Mike to nie jest wcale taki zły. Ma śliczne włosy i w
ogóle.
-A za to Roy się cudnie ubiera- chciałam podtrzymać rozmowę,
żeby nie wyszła fałszywie- bez obrazy Mon, ale dlaczego go porzuciłaś?
-Te bliźniaki Sam i Jake są równie wysportowani co przystojni-
ten komplement się udał Lil.
-Alex, trafiłaś w samo sedno. Po co ja porzucałam Roy’a. Taki
męski i odpowiedział, inteligentny.
-Wiecie co ja mam dość- chłopaki ze złej miny przybrali
spokojną- zamiast gadać o chłopakach, gadajmy z nimi- dziękuję ci Meggie! Widać
było wściekłość na oczach wilków- może przy okazji się przewrócę i wpadnę w
ramiona Zack’a?- kocham cię ty moja siostrzyczko! Ruszyła, lecz niedługo szła.
Podleciał do niej Kevin i wziął na ręce.
Zaraz za nim podlecieli Brand, Tom, Nick i Mich. Przerzucili
przez ramię jak jakiś worek, i zanieśli przez las na jakąś łąkę.
-Kiedyś będą tu stały nasze domy, w tym mój i twój, Mon. I
naszych pociech.
-Nick, miło, ale skąd wiesz, że mogę mieć dzieci?
-Stąd, że wilk wpaja się po to, żeby powiększyć watahę. Juls
może ci nawet powiedzieć ile dokładnie będziemy mieć dzieci.
-Naprawdę?
-Wam wszystkim!
-Serio?-zaciekawiłyśmy się.
-Tak, a w kwestii ślubu..
-Jakiego ślubu?!- krzyknęłyśmy chórem
-No tego za 4 lata. Musimy tyle czekać, żeby Lil była
pełnoletnia.
-Dlaczego tak wcześnie- tym razem powiedziałam to ja i Mon
-Po co mamy czekać, skoro wiemy, że i tak jesteście nasze?
-A jak od ciebie odejdę- Monic sobie pogrywała z Nicolasem,
reszta wilków się śmiała lub poważniała.
-Jesteś śmieszną małą myszką, skarbie. Wiesz, że prędzej cię
zabarykaduje do drzwi niż pozwolę całować z jakimś innym facetem- rozległ się
rechot, lecz później podszedł Mich do mnie.
-Ty również. Zapamiętaj to sobie- zdziwienie
-A także ty- Brand podchwycił temat- zapamiętaj Beth!-
-Lilian- Tommy pogroził palcem mojej siostrze- znam twoja
starą miłość, i nie chcę, żebyś była skrzywdzona drugi raz.
-Meg.. t..
-Nawet nie kończ- moja siostra się wkurzyła- jestem wolą
kobietą, i mam prawo od ciebie odejść w każdej chwili..-wszystkie wybuchłyśmy
śmiechem- w sumie wszystkie możemy, ale póki co nie mamy zamiaru.
-Ha i tu się mylicie. Nie możecie odejść, a ty Meggie nie
bądź taką feministką.
Bliźniaczka tylko prychnęła. A ja podtrzymałam temat.
-Nie mam zamiaru wychodzić za mąż w wieku 20 lat.
-Ha ty przynajmniej będziesz miała 20! A ja? Tylko 18..
-Ale my jesteśmy starsi!
-Ale to nie wchodzi w grę.
-Dobra skończmy dyskusję.
-Po co mam się kłócić, skoro mogę się całować-zażartowała
Beth
-Dokładnie- chórem krzyknęli i gdy się odwróciłyśmy każda z
nas dostała namiętny pocałunek- chodźmy na ognisko.
***(Misty)
-Podobało ci się?
-Pewnie- krzyknęłam entuzjastycznie- kręgle.. tak to moje
nowe hobby. Co robimy na kolację- zapytałam kiedy ciocia przekręciła kluczyk od
drzwi.
-Spaghetti, ciasto metrowiec i fondue serowe do naczosów,
które zjemy w noc filmową.
-Super!- nie wiedziałam co to jest, ale brzmiało smacznie.
-Kochanie..
-Tak ciociu?
-Wiesz czym są bliźniaczki?
-Tak, hybrydy. Jak się przemienią pomogę Eleonorze je uczyć.
-Dzięki.- uśmiechnęła się do mnie i wyjęła składniki z
lodówki- zabieramy się za gotowanie. Masz fartuszek i specjalną kucharską czapkę.
*** (Meg)
Tuż po ognisku nasza cała klasa poszła do rozłożonych na
podwórku namiotów. Były one 2 osobowe, chłopaki powiedzieli, że po jednej
stronie są dziewczyny, a po drugiej chłopaki. My jako jedyne posiadałyśmy jeden
wielki 5-osobwy. Mary i Jill chciały tam wejść ze swoją paczką, ale wilki im
wytłumaczyły. Nie mogłyśmy usnąć. Nagle coś zaczęło chodzić wokół nas.
Wystraszyłyśmy się, lecz gdy suwak zaczął się odsuwać poznałam śmiech Kevina.
-Idioci- krzyknęłyśmy równo gdy w wejściu ukazali się nam z
kilkoma paczkami Żelków.
-Nie złośćcie się! Mieliśmy nadzieję, że poprawimy wam humor.
-Nie tłumaczcie się tylko dawajcie żelki!- zaczęłyśmy się
śmiać.
Zaczęliśmy pałaszować i prawie doganiałyśmy chłopaków. Gdy
zjadłąm ostatniego wężyka i zamyśliłam się.
-Hej! Ziemia do Margaret! O czym myślisz?
-Że jesteśmy tu w dziesiątkę. Wydajemy dziwne dźwięki w tym
śmiech i otwieranie paczek. Ciekawe co inni o tym myślą?
-Ups..
-Więc wynocha wszyscy! Teraz!
Pobiegli z uśmiechem na twarzach. Gdy wyjrzałyśmy
zobaczyłyśmy dziewczyny, które uciekały z pod naszego namiotu i rechotały.
Rano wszyscy się rozeszli, a chłopaki zrobili romantyczne
śniadanie, gdy leżałyśmy jeszcze w śpiworach. Weszli z tacami w rękach, a na
nich naleśniki, sok pomarańczowy i mały bukiecik róż. To było słodkie!
-Misiu dziękuję!- wykrzyczała pierwsza Alexis, aż nagle
Lilian zaczęła płakać
-Skarbie co się stało?- zapytał Tommy- nie podoba ci się?
Masz uczulenie na cos? Nie wiedziałem przepraszam..
-Nie o to chodzi. Mój chłopak zanim umarł ułożył z róż moje
imię. Od tamtej pory reaguje tak na ró.. gdzie ty idziesz- i Tom wyskoczył i
pobiegł gdzieś do lasu. Po 10 minutach wrócił, nawet nie zmęczony
-Skoro róże kojarzą ci się ze śmiercią tamtego chłopaka- zaczął-
to niech tulipany będą mną.
Wręczył jej bukiet tulipanów. Wyszliśmy na zewnątrz a tam
napis z płatków, wiadomo jakich kwiatów „ Lil i Tom, love 4ever”. Lil znowu się
rozpłakała. To takie romantyczne. Gdy chłopaki zobaczyli nasze miny i łzy w
oczach, spiorunowali wzrokiem Tommy’ego i coś mu powiedzieli telepatycznie.
Odwieźli nas do domu. Byłą 15, ciekawe co mama zrobiła na
obiad. Coś nie tak, mama rozmawiała z jakąś panią. Młoda, piękna. Podobna do
nas, miała tylko ciemne oczy. Wyglądała na 16 lat.
-Moje małe córeczki! Wykrzyknęła i nas uścisnęła. Zamarłyśmy.
Nasza mama….?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz